czwartek, 19 lipca 2012

zanim obcięli warkocze


pamiętam beztroskie spacery
po lasach mazurskich
chodziłam na jagody
z blaszanym kubkiem 
w domu zjadałam je
z cukrem i mlekiem
prosto od krowy

babcia w chuście i w
długiej spudnicy do ziemi
w piwnicy  z tajemnym wejściem
z sieni z klapą w podłodze
trzymała skarby na zimę

dziadek wieczorem
popijał nalewkę
z dojrzałych aż czarnych wiśni
miał takie piękne rumieńce

pamiętam ten cudny
zapach na strychu 
zboża i szynki wędzonej
i chabry z których Basia
robiła podpiwek 

i tą ostatnią wizytę u fryzjera
w Ostródzie 
by obciąć  warkocze
przed powrotem do Gubina
bo czas już  był  iść do szkoły

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz